W moich rękach wspaniała książka Stanisława Morawskiego „Kilka lat młodości mojej w Wilnie 1818-1825". Udało się ją zdobyć na polskim Allegro, data wydania 1959 r. Autor opisuje wiele hrabiń i urzędników, których miał okazję poznać, więc teraz wiemy, co się działo w salonach wileńskich i nie tylko w I połowie XIX w.
 
S. Morawski był zaprzyjaźniony z Adamem Mickiewiczem, Franciszkiem Malewskim, Jakubem Jasińskim, Tadeuszem Kościuszką i wielu innymi osobami, którym w tym samym czasie było dane żyć. Takie było doborowe towarzystwo.
W kontekście A. Mickiewicza, Morawski byl przyjacielem rodziny i świadkiem, kiedy po latach przyjaciele A. Mickiewicz i F. Malewski ożenili się z siostrami Szymanowskimi - Malewski wcześniej z Heleną, a później Mickiewicz z Celiną. A jeszcze później córka Malewskiego wyszła za syna Mickiewicza. Prawie Santa Barbara🥰.
 
S. Morawski, a wcześniej jego ojciec, brali aktywny udział w życiu kulturowym Wilna - dziennym i nocnym. Bywali w salonach wileńskich, w drukarni Józefa Zawadzkiego, w pałacykach i kościołach, na uniwersytecie i w jadłodajniach, na ulicach i w mieszkaniach różnych Wilnian. Morawski wszystko co przeżył w Wilnie, będąc już daleko na emigracji, opisał we wspomnianej książce. Autor zdecywodanie nie szuka słowa w kieszeni:
 
Pani Stolnikowa miała siostrę Teklę, która „<...> cały swój posag, kilkakroć sto tysięcy wynoszący w karty przegrała" i serdecznego znajomego, prezesa Sądów Głównych Wileńskich, Umiastowskiego.
„Umiastowski nosił się po polsku. Nie widziałem w życiu równie chudego, równie cienkiego, równie suchego przy dość dużym wzroście człowieka <...> Bo nikomu ani na myśl przyjść nie mogło, żeby się Umiastowski z brzuchem i kiszkami kiedykolwiek urodził” - pisze Morawski.
 
„Stolnikowa, nadzwyczaj dbała o życie, regularna i chuchana przez suto opłacanych lekarzy.
Raz, jak na licho, prowincjał ojców bernardynów, poważny starzec, ale kodeksów światowych nieświadomy, przybywszy do Wilna, chciał osobiście uderzyć czołem przed tak zacną panią. Nie znalazłszy nikogo ze służby w przedpokoju, szedł sobie dalej i doszedł do samej sypialni. I przyszedł właśnie o tej porze, kiedy Stolnikowa, lekka jak piórko siedziała na porcelanowym tronie".
Ksiądz jednakże niczego się nie domyślił, chociaż siedział w fotelu przez trzy z górą kwadranse, a Stolnikowa tyleż na porcelanie rada nierada prowadziła z nim rozmowę .
 
A stara pani Gorecka, zamapiętałego patriotyzmu, mając małych jeszcze synów „najmowała płacąc po rublu od głowy, moskiewskich żołnierzy, żeby się tym dziatkom bić w twarz dozwalali. A ona ciągle synom nad uchem przez ten czas wołała: „Bij Moskala, bij Moskala”. 
„Bij Moskala, bij Moskala". 
 
W salonach wileńskich mówiono na przemian i po polsku, i po francusku bez zwracania na to szczególnej uwagi, wówczas kiedy u pani Goreckiej panujący język był koniecznie polski.
Pani Gorecka „rozmiłowawszy się we własnym siostrzanie, wyszła za niego za papieską dyspensą - dwa razy od niego starsza <...> i on wolał się wklepać w objęcia starej baby. <...> Czarna jak węgiel, sucha jak mumia” 😁.
Czarna jak węgiel, sucha jak mumia
 
Gorzej wprawdzie od Goreckiej robiła hetmanowa Kossakowska. „Bo tak, jak jej papieru nie stało w liście, kończyła dystrakcję pismo na stole, a potem, jak żeby nic, składała, pieczętowała i odsyłała pismo.
 
Między paniami kręcił się ksiądz Dłuski, wychowany w szkole księcia biskupa Massalskiego. Dłuski posiadał probostwo w katedrze. „Piękny, świetny, bogaty, uczony, narażony był na pokusy. Skusiła go kobieta, jak zwykle <...> wklepał się nieborak w tą kobiecinę”.
Podróżując jeszcze z księdzem biskupem po Europie, wszedł do towarzystwa masonów. „A później masoni jak rydze we mchu na Litwie rozmnażać zaczęli". Gdy Dłuski zmarł i przy katafałku trzeba było postawić portret zmarłego, „a ten najpodobniejszy znajdował się w łoży, pędzla Rustema z insygniami mistrza; przyniesiono go tedy z łoży i Rustem jakoś tam na ten raz wszystkie naprędce insygnia zamalował. <...> Stawiając ten portret, jeden z bernardynów rękawem otarł trochę farbę nie zaschłą i dostrzegł pod nią cyrkla i kielni”.
 
W tym samym czasie mieszkał też w Wilnie Ludwik Pac, którego chwytały kobiety. Nagurska się w nim rozkochała po swojemu, po włosku.
 
Rozpustnik Hackiewicz, który organizował rajskie wieczory, a na obiady zapraszał tylko samych garbatych i jeszcze wiele innych osób, o których napiszę w Intrygach wileńskich części 2 🤩.
 
Opracowano na podstawie:
Stanisław Morawski. Kilka lat młodości mojej w Wilnie 1818-1825, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1959 r.
 

Opinie

Polecamy przewodnika po Wilnie i Trokach Renatę. Zwiedzaliśmy Wilno i okolice 2 dni. Jeden cały dzień spędziliśmy w Wilnie, a drugiego dnia pojechaliśmy do Trok. Przewodniczka nas  tam zawiozła, oprowadziła po miejscowości i zamku. Z Trok jechaliśmy prosto do Polski, bo jest to już na trasie w kierunku granicy. Wspominamy nasz pobyt bardzo miło. Pozdrowienia,

Krzysiek 

Zostańmy w kontakcie

Wybierasz się na wycieczkę do Wilna, Trok, Kowna i potrzebujesz przewodnika? A może jesteś przedsiębiorcą i potrzebujesz jakiejś pomocy na Litwie? Zachowaj kontakt lub podziel się ze znajomymi. Na bieżąco zapraszam do śledzenia aktualności na Facebooku

Renata Kuszlewicz Jasilionienė
Tel.: +37067708262
mail: This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.
e-strona: www.przewodnik-wilno.lt